Prace uczniów

Wakacje we Włoszech


    Fot: Fontanna w parku angielskim w Casercie

     Moje wakacje 2010 zaliczam do bardzo udanych. W tym roku wyjechałem do Włoch, gdzie temperatura sięgała 400C, morze było ciepłe, a jedzenie przepyszne. Na miejsce dotarłem samolotem, a był to mój pierwszy lot.
     Podróż rozpoczęła się na lotnisku w Gdańsku. Byłem bardzo podekscytowany tym, że po raz pierwszy w życiu będę leciał wysoko ponad ziemią. Lot przebiegał na ogół spokojnie, choć nie obyło się bez turbulencji, która dostarczyła mi trochę mocnych wrażeń. Kiedy samolot wylądował już na lotnisku w Rzymie, a pasażerom pozwolono opuścić pokład, poczułem się jak w piecu. Wcześniej nie zdawałem sobie sprawy, że gdzieś w Europie może być aż tak gorąco! Po godzinie oczekiwania na bagaże udałem się w drogę do domu, gdzie miałem mieszkać. Był on oddalony o ok. 170 km od Rzymu. Podczas jazdy obserwowałem krajobraz panujący we Włoszech. Najczęściej były to wyższe lub niższe góry, porośnięte lasami i charakterystyczną roślinnością, rzadziej równiny. Po dotarciu na miejsce byłem bardzo zmęczony i myślałem tylko o tym, żeby porządnie się wyspać. Choć nastawał wieczór, to upał wciąż stawał się nie do zniesienia. Podczas całego pobytu we Włoszech w nocy nie  mogłem spać z powodu gorąca.  Następnego dnia zostałem zabrany na wycieczkę po okolicznych górach. Widoki były naprawdę wspaniałe. Przez następne dni wysoka temperatura uniemożliwiała nam wyjazdy, lecz pewnego dnia pojechałem nad Morze Tyrreńskie. Było tak czyste, że mogłem bez problemu dojrzeć kamyki znajdujące się na dnie. Zadziwiła mnie ciepła woda. Często zdawałem sobie sprawę jak daleko znalazłem się od domu, ale moc wrażeń nie pozwalała mi nad tym dłużej rozmyślać. Następnie udałem się do oddalonego o ok. 50 km miasta Caserta, gdzie znajdował się wspaniały pałac i park angielski. Zachwycałem się tam wieloma gatunkami roślin. Park był tak ogromny, że do niektórych miejsc musieliśmy dojeżdżać autobusem lub rowerem. Mnie najbardziej spodobała się duża kaskada, która później tworzyła spore oczko wodne, a następnie woda spływała w dół parku.  Pewnego dnia, gdy mój wyjazd powoli zbliżał się ku końcowi, udało mi się odwiedzić Monte Cassino - górę, na której w maju 1944 roku stacjonowali Niemcy, zagradzając drogę na Rzym. Dzięki bohaterskiej postawie polskich żołnierzy wzgórze zostało zdobyte i Alianci mieli otwartą drogę do stolicy Włoch. Dojazd do góry prowadzi przez miasto Cassino, które można obejrzeć podczas jazdy górskimi serpentynami. Wygląda wtedy jak mapa rozłożona na stole. Na szczycie wzgórza znajduje się Polski Cmentarz Wojenny, który jest miejscem, gdzie podczas swego pobytu we Włoszech przybywa każdy Polak. Można w nim wyczuć podniosłą atmosferę, która zmusza do przemyśleń nad tym, jak wielkich czynów dokonywali tam Polacy. Przy wejściu znajdują się nazwiska tych, którzy tam polegli, a dalej mogiły tych, którzy oddali swe życie w walce o Polskę.
     Niedługo po tym wracałem do domu, wspominając, co spotkało mnie podczas podróży. Cieszyłem się z faktu, że odwiedziłem tyle wspaniałych miejsc i jednocześnie miałem nadzieję, że jeszcze kiedyś do nich wrócę. Podczas tej podróży wiele się nauczyłem i dzięki temu mogę śmiało zaliczyć te wakacje do bardzo udanych.
                                                                                         Karol Zawadzki